Być Papiernikiem.

Zawsze byłam fanką ludzkiego talentu. Mogę to powtarzać do znudzenia. Jestem zakochana w ludzkich historiach, w ich patrzeniu na świat, w ich myśli, w świecie, który kreują, tworzą. Ludzie, poza oczywistymi cechami, które wyrzuciłabym do kubła na śmieci i wysłała na orbitę, mają w sobie coś niezwykłego. Dźwiękiem mogą ukołysać do snu najbardziej znerwicowanego człowieka na świecie i dziecko z kolką, albo sprawić, że zdenerwowanie urośnie w kimś do siły wybuchu bomby atomowej. Słowem mogą zabrać w rajskie światy i poszerzyć wyobraźnię do niewyobrażalnych rozmiarów, albo przestraszyć tak, że nie będą spali przez dwa tygodnie, sprawdzając czy światła na pewno są wszędzie zapalone. Obrazem doprowadzą do łez pełnych wzruszeń, albo pełnych smutku. Ludzkie ciało może wykonać ewolucje, o które bym go nie podejrzewała, ale może tez być tak bardzo ułomne… w naszych niedoskonałościach tworzymy też rzeczy wielkie.

Najpierw była okładka.

Kiedy zobaczyłam okładkę „Papiernika” miałam skojarzenie ze Światem Dysku. Oto na obrazie widzę osobny świat. Miasto niesione przez ptactwo. Patrzyłam na błękit nieba, obserwatorium, domy z białymi elewacjami, złote dachy, ratusz lub kościół na szczycie. I te ptaki… trzymające w dziobie liny, dzięki którym miasto frunie? Te ptaki, które wyglądają jak wyrwane z pozytywek, starych zegarów albo zapomnianych skarbów na dnie szuflady dziadka. Ta okładka była jak ze snu, jak z zapomnianej opowieści, jak prostu z wyobraźni. Nie mogłam się oprzeć, żeby zajrzeć do środka.

Potem była opowieść.

Nawet nie jedna, a czternaście. Opowieści o sprawach niezwykłych, o światach zapomnianych, o magii, o miłości, o życzeniach. Opowieści mądre. Każda z nich zdaje się czerpać inspirację z innego zakątka świata. Każda przemyca jakiś folklor, może dawne wierzenia. Opowieści są pełne przygód, ożywionych stworów, niezwykłego cyrku, krain, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia, marzeń i ludzkich chceń. Poza baśniową otoczką autor przemyca tam wiele z ludzkich bolączek współczesnego świata. Przeprowadza nas przez życzenia, których lepiej nie wypowiadać, zerwane, rodzinne więzy, niegodziwość, wyzysk, nierówne traktowanie, niespełnione ambicje i chęć władzy oraz poklasku. Każda z nich przynosi inną naukę. Wystarczy chwilkę się nad tym zastanowić. Te opowieści napisane są tak, jak obrazy im towarzyszące – niby prosto, a z ogromem detali; niby jasno, a z wybuchem barw. Czytałam je tak uważnie, jak uważnie MiniKavka ich słuchała.

Na końcu był człowiek.

Niezbyt często uczestniczę w spotkaniach autorskich. Z jakiś powodów jednak Roch Urbaniak mnie zainteresował. Bo Kraków, bo Akademia Sztuk Pięknych, bo malarstwo, bo mój rocznik. Wybrałyśmy się z moją wersją mini na warsztaty przez niego prowadzone do Księgarni Pod Globusem. Moja latorośl zrejterowała, ale to nie przeszkodziło w wysłuchaniu „Kroczącego cyrku”. Czytał autor. Młody człowiek z dziwnym spokojem, miłą aparycją i zaskakująco fantastycznym podejściem do dzieci. Człowiek, którego chcesz polubić. Kiedy myslałam o tym spotkaniu wieczorem, zastanawiałam się tylko: ile wyobraźni mieści się w tej głowie, że ten człowiek maluje takie obrazy! Jaram się.

Sama postać Papiernika (albo papierników, bo przecież jest ich wielu!) jest dla mnie najcudowniejszym bohaterem! Oto on, ze swoimi papierowymi ptakami, wyłapujący nieopowiedziane i fascynujące historie. Ten, który nie rozumie, że można za cenniejszy niż opowieści uważać złoty kruszec. Bo cóż może być cenniejsze niż historie! Jakie to cudowne, kiedy znajdzie nową, świeżą! Kiedy to on i właśnie on ją odkryje, nieco dokarmi, zaopiekuje się nią do czasu aż dojrzeje! A potem zaprezentuje ją na Targowisku Opowieści i pozwoli, aby jakiś artysta rozwinął ją i stworzył dzieło, które zachwyci świat. Mnie, a może Ciebie?

Opowieść Rocha Urbaniaka mnie zachwyciła. Opowieść zaklęta w obrazach również – bo one tworzą kolejne opowieści. Może zagadam do krakowskich gołębi czy nie słyszały o czymś niezwykłym – tylko czy opowiedzą mi coś skoro nie jestem papiernikiem? A może każdy z nas może nim zostać?

 

Jak zawsze w momentach zachwytu gratuluję i dziękuję Wydawnictwu – bo dzięki niemu mogę w ten zachwyt popadać. Wydawnictwo TADAM.