Pascal Garnier powraca! Ostatnia z jego powieści wydana tuż przed śmiercią w 2010 roku staje się popisem gatunku noir w literaturze. Wszystko, z czego znamy pisarstwo Garniera przybiera tu absolutnie fantastyczną formę: prosty język i konstrukcja zdań, szybkie tempo narracji, trafne dialogi i narastające poczucie, że zło nie pokazało jeszcze najmroczniejszego oblicza. Podróż przez manipulację, ohydę, fetysze i dobre intencje, którymi wybrukowane jest piekło… na ziemi.
o kocie:
To wzorcowe niewzruszenie czyniło z niego idealnego towarzysza w drodze przez nicość.
Zadziwiające w jaki sposób autor potrafi uśpić naszą czujność i brak obraca w wielki plus. Nieustannie narzekam, że postacie są płaskie, że nie poznaję ich dostatecznie dobrze, że nie wiem, co się dzieje w ich głowach, a nie potrafię się tego domyślić, gdyż dany autor nieumiejętnie formułuje dialogi lub zbyt mało uwagi poświęca detalom, które mogłyby dać mi wskazówki. Zdarza się, że poznajemy bohatera w jakimś wybranym punkcie jego życia, przeważnie przełomowym, lub tuż przed jakąś zmieniającą wszystko sytuacją, ale brak rysu historycznego, elementów dzieciństwa, migawek z okresu dorastania sprawia, że pewne wybory są dla nas niejasne, nie potrafimy mu po prostu uwierzyć. A Garnier daje nam… niemal nic. Nic – to dobre słowo. Cóż możemy powiedzieć o dwójce bohaterów, których „poznajemy” w Daleko, dalej? Ojciec – Marc, mężczyzna, który przekroczył sześćdziesiątkę; w drugim związku z miłą kobietą, która wyciągnęła go z mroku poprzedniego małżeństwa, w którym tkwił w układzie rozjechanym przez femme fatale uciekającą w świat z innymi mężczyznami. Opiekun swojej córki Anne – również z pierwszego małżeństwa, która z jakiegoś powodu, w jakimś momencie życia, z nie wiadomo jakimi efektami (do czasu) jest zamknięta w zakładzie psychiatrycznym i jest potężną kobietą, co odziedziczyła po matce. Tutaj moglibyśmy skończyć.
z rozmów ojca i córki:
– Dobra rzecz, takie kalosze, można w nich wszędzie wejść.
– A to wszędzie, gdzie ono jest, twoim zdaniem?
– Tam, gdzie jestem.
Zadziwiające, że nad całym życiem bohaterów zaczęłam zastanawiać się dopiero po skończeniu czytania książki i najpewniej tylko po to, aby przedłużyć dziwny rodzaj katorgi, w którą wprowadziła mnie lektura tej obyczajowej i moralnej makabry. Mini powieść drogi, którą jest Daleko, dalej ma w sobie tematy przez Garniera lubiane: wyjazd, ucieczka, życie w drodze, poszukiwanie, znaczenie trasy złem. Zakładam, że wynika to z doświadczeń samego autora, który od piętnastego roku życia przemierzał świat w poszukiwaniu czegoś więcej i czegoś dalej, odkrywając, że ostatecznie i tak wraca się do punktu wyjścia, bo przecież ziemia ma kulisty kształt. Być może to rozczarowanie sprawiło, że osiadł, choć czy życie tekściarza rock’n’rollowych kawałków można nazwać osiadłym? Być może, jeśli skupimy się tylko na miejscu.
z myśli ojca:
Mimo to nie żałował. Zdobył się na zuchwałość, by zaaranżować schadzkę i udowodnić córce, że stać go na zaspokojenie jej najbardziej niewybrednych kaprysów. Tymczasem najwyraźniej tylko on był zachwycony.
Wróćmy jednak do Marca i Anne. Cóż za para! Nic nie zapowiada makabry. Ojciec w przypływie sentymentalnych podróży, do których skłania go przyglądanie się okruchom w dywanie, zabiera córkę ze szpitala psychiatrycznego nad morze. Nie będzie ich dwa, może trzy dni. Chloe, jego obecna partnerka, nie znalazła się w scenariuszu wyprawy, więc z telefonu, który miał do niej wykonać pozostał tylko ślad na papierze. Nic więcej. Trudno powiedzieć, które z nich jest bardziej świadome tego, co robi, gdyż od początku działają jak idealnie naoliwiona maszyna. On – spełniający zachcianki córki, ona – niby szalona, pozbawiona empatii dziewczyna po 30-tce lub przed 40-tką – jak kto woli. Totalna zmiana wyglądu bohaterki – jest; wizyta u fryzjera – jest; wybór absurdalnego stroju – jest; zmiana samochodu na kamper – jest; przedłużająca się wycieczka – jest; wątek seksualny – jest; atmosfera senna, a jednak wybuchowa (nie wiem, jak on to robi!) – jest. Ostatecznie czeka nas czyste zło.
Garnier przesuwa granice rozważań nad dobrem i złem, nad złem przede wszystkim. Testuje wytrzymałość nie tylko swoich bohaterów, ale też czytelników. Nie opuszczają nas pytania, czy wszystkie zdarzenia są zbiegiem okoliczności, czy faktycznie mamy do czynienia z wyjątkowo brutalnymi zachowaniami? A może wszędzie widzimy tylko dobro, więc nie zwracamy uwagi na oczywiste tropy, które Pascal Garnier podsuwa nam pod sam nos. Tylko od nas zależy, czy dobrniemy w tej podróży do końca. Czy będziemy chcieli przekonać się, że nasze podejrzenia są słuszne… ale przecież wiemy, że tak! A Garnier nie odpuszcza ani na moment. Wsadza nas do śmierdzącego kampera i karmi jedzeniem z puszek, dla uśpienia czujności kładzie obok nas kota, który grzeje nas ciepłem żywego ciałka, choć liczba jego żyć jest już mocno nadszarpnięta. Ubaw po pachy! Ktoś ginie, ktoś niknie, ktoś traci palec, komuś niepotrzebny jest już plecak, a po kimś zostaje afrykański fetysz, z którym jest najwięcej zamieszania.
dziennik niespodzianek:
Potworność tego odkrycia wystrzeliła go w przestrzenie międzygwiezdne, w których już miał się rozpaść w pył, gdy nagle poczuł piekące kopnięcie prądu w palcu. Ból przywracał go do życia, ale nie czekał go przyjemny widok. Ten sterczący, fioletowy, zwieńczony czarnym paznokciem palec wskazujący miał w sobie coś obscenicznego. Palec inkwizytorski, złowieszczy, oskarżycielski, który nie wiadomo gdzie skierować, z obawy, żeby nie wypalił piętna na rzeczy, którą mógłby wskazać.
Dywagacje nad tą dwójką są fascynujące. Jestem ciekawa kim dla czytelników będzie Marc. Znudzonym emerytem? Facetem, który nagle zatęsknił do innego życia? Gościem, który ucieka, bo nigdy nie wybrał prawdziwie szczęśliwego życia? Ojcem dotkniętym obłędem, który nieświadomie przekazał swojej córce? Kilka razy zdarzyło mi się faktycznie powątpiewać w to czy Anne jest córką Marca, ale… czy psychiczna skaza, szaleństwo, amok nie jest najlepszym dowodem na siłę genów? A Anne, ta szczwana bestyjka, którą chcielibyśmy widzieć, jako bezwolną marionetkę naznaczoną pobytem w szpitalu psychiatrycznym? Co jest jej chorobą, szaleństwem, skazą? Czy naprawdę jest tak mało atrakcyjna, jak nakazuje nam myśleć Garnier i Marc? Kto w tej podróży bez celu pociąga za sznurki? Kto z tej dwójki znajduje swoje dalej i kto z nich w ogóle ma jakieś „dalej”? Czy owo dalej jest wystarczająco daleko? A jeśli daleko, to od czego?
z pamiętnika podróżnika przez nicość:
Czy nie tego właśnie doświadczył z Anne? Stanu upojenia wiecznym dryfowaniem?
Nie zniosłabym tej prozy u nikogo innego. Przecież więcej w tym wydłużonego opowiadania, nowelki, aniżeli powieści. Był zresztą specjalistą od noweli, więc może moje myślenie o powieści jest życzeniowe. Może to tylko szkic, który nie miał szans na rozwinięcie? Banalny początek miesza się tu z nudnawą przecież wyprawą (pozornie), a postacie złożone są tylko dlatego, że nic o nich nie wiemy, więc w naszych głowach produkują się dywagacje i biografie tak gargantuicznych rozmiarów, jak abstrakcyjne i na wskroś wydumane. Otwarte zakończenie łypie czarną dziurą, która przyjmie wszystko, tylko nie prawdę, bo tej autor nam nie wyjawia. Równocześnie ta roman gris utkana jest z przebłysków humoru (czarnego i piekielnie zabawnego) wyzierającego z narracji mrocznej niczym najmroczniejsze części ludzkiego ducha. Człowiecze popapranie i czające się zło. Niebywale, że w języku prostym jak drut i linearnej opowieści o dwójce bohaterów Garnier jest w stanie zmieścić tyle emocji, tyle zagadek, tyle pytań.
Uważam, że zrezygnowanie z czytania Pascala jest stratą. Nie wątpię, że znajdzie swoich przeciwników, ale niewątpliwie jego talent do pisania o tym, co niewidoczne i malowanie czernią i bielą jest niezaprzeczalny.
autor o sobie samym:
I to już wszystko, trochę to nieuporządkowane, przyznaję. Piszę, ponieważ jak mawiał Pessoa: ‘Literatura jest dowodem na to, że życie nie wystarcza.’