„Kwintesencją całej tej wiedzy jest i pozostanie fakt, że wszyscy ludzie kłamią i każdy, kto twierdzi, że nigdy nie skłamał, to właśnie ta osoba, która stanowi dla nas największe niebezpieczeństwo.
Wszyscy ludzie cierpią na chorobę, jaką jest kłamstwo. Nie wolno o tym zapominać. Musimy tylko, jak już dwukrotnie podkreślaliśmy, rozróżnić przy ocenie tych, którzy przez kłamstwo chcą nas oszczędzić, od tych, którzy planowo i we własnym interesie działają na naszą szkodę.” Jean Baptiste Delacour
Nie opisał jednak Delacour wszystkich rodzajów kłamstwa, a przynajmniej nie w tym cytacie. Nie pojawia się tam bowiem to, które spotykamy w komiksie Tommiego (Katie) Parrisha „Kłamstwo i jak to robimy”. Trudno jednak byłoby zweryfikować wszystkie możliwe, ludzkie pobudki, którymi kierujemy się kłamiąc. Niewątpliwie lubimy przywoływać na swoją obronę white lies, czyli kłamstwa podobno zupełnie nieszkodliwe („tak, mamo, jadłam, nie martw się”), które najpewniej wyczerpują opcję „chcą nas oszczędzić”. Istnieją jednak kłamstwa te zmyślne i okrutne, które przeważnie są początkiem jakieś tkanej misternie intrygi („twój facet cię zdradza” – nie dodając, że owe stwierdzenie powstało dzięki spotkaniu go w towarzystwie niezidentyfikowanej kobiety na kawie w porze lunchu). To zapewne, jak chce Delacour, działa na naszą szkodę. W komiksie jednak jest pewien rodzaj kłamstwa, w które potencjalny kłamiący chce uwierzyć, a żeby tego było mało, to największe spustoszenie pozostawia w sobie samym – rozmówcę wprowadzając ewentualnie w stan konsternacji, zatroskania lub obojętności.
Dwa komiksy w jednym. Właśnie to daje nam autor. Główna oś narracji skupiona jest wokół przypadkowego spotkania dawnych znajomych – może nawet przyjaciół, jak wynika z wypowiedzi jednego z nich – dziewczyny o imieniu Cleary. Tim (bohater numer dwa) mógł być nawet jej obiektem westchnień (jak inaczej tłumaczyć jej pytanie o to czy nigdy nie myślał o nich w kategorii związku?). Ona nauczyła się otwarcie mówić o swoim biseksualizmie, on zdaje się nie nauczył się niczego. Prowokuje temat, w którym kłamie – jakby kolejny raz chciał przekonać samego siebie, że prawda nie istnieje, że te wszystkie „gejozy” to nie on i nie dla niego. Desperackie lustrowanie tyłka barmanki wprowadza niepotrzebny zamęt. Niezobowiązująca rozmowa przy kasie w supermarkecie tej dwójki i spontaniczna decyzja o spędzeniu razem czasu prowokuje „dziwny” wieczór i noc. Gwarantuję, że większość z was przeżyła w swoim życiu ową dziwność. Od zupełnie nudnego i przeciętnego small talku nasza dwójka przechodzi przez wyflaczenie, wyparcie, przepraszanie (trudno stwierdzić czy lub na ile szczere), aż do finału, z którego nic nie wynika – jak to często ma miejsca również poza komiksami. Obserwujemy rozluźnienie spowodowane kolejnymi dawkami alkoholu, potencjalną większą otwartość, która jednak nadal zdaje się zatajać wiele rzeczy i emocji. Większość emocji, która buzuje w naszych rozmówcach jest zarezerwowana nie dla ich wzajemnych relacji, lecz obcych lub dla nich samych. O ile Cleary zwierza się z przebiegu spotkania barmance, o tyle Tim walczy ze sobą alkoholem wypitym z piersiówki za zamkniętymi drzwiami toalety, rysując penisa tryskającego spermą na ścianie. Owe dzieło sam konstatuje jako przejaw swojej niedojrzałości. Trudno zresztą nie przyznać mu racji.
Spotkanie tej dwójki malowane jest kolorem i kreską wprost nawiązującą (czemu nie przeczy autor/-ka) do fantastycznego Brechta Evensa (w Polsce świetnie przyjęta „Pantera”, również z Wydawnictwa Timof Comics). Wyraziste, narkotyczne kolory, postacie rysowane niemal groteskowo – maleńkie głowy, masywne torsy, twarze nieprzypominające płci. Konsekwentnie – to prawda – jednak czy porywająco? Jest w nich coś, co nie pozwala mi się nimi zachwycać. Paradoksalnie okładka, to najlepsze co w wykonaniu Parrisha zobaczymy.
Na tym tle dużo lepiej wypada historia wpleciona w główną historię. Czekająca pod sklepem na swojego towarzysza Cleary znajduje książkę, w której opisana jest relacja tancerki w nocnym klubie (prostytutki) z jednym z klientów. Pozorna intymność, która zaczyna łączyć tę dwójkę bohaterów roztrzaskuje się na kawałki, nie pozostawiając po sobie dobrego wspomnienia. Wspaniała scena, w której prostytutka używa sprawdzonych metod na rozmiękczenie faceta jest wyrazista, obezwładniająca czytelnika prostotą i jakąś „prawdą”. Ściągnięcie peruki i pokazanie się w „pełnej krasie” z niemal łysą głową jest tak dojmujące jak scena pozbycia się peruki przez bohaterkę Unorthodox (bestsellerową książkę Deborah Feldman wydała Poradnia K.). W czytanej przez Cleary opowieści dostrzega się też inne prawdy. Weryfikacja życia, którego tylko pozornie chcemy; obserwacja z bliska tego, o czym tylko wydaje nam się, że marzymy; sprawdzenie na własnej skórze co nas odpycha, co powoduje ciarki, a co odrzuca, blokuje. Jak skończy się historia z Pretty Woman? Inaczej.
Siłą tej części komiksu jest też czarno-biały chłód ilustracji. Tak jak bohaterka dokonuje wiwisekcji życia swojego klienta/kochanka, tak autorzy komiksu zamknięci w jednej osobie Parrisha podają nam świat pozbawiony zbędnych kolorów. Ten zabieg koresponduje z obserwacjami prostytutki (dom wydaje się nijaki jak z katalogu Ikei), ale też pozwala odciąć się od głównej historii. A może jest odwrotnie – może to znaleziona książka i zapisana w niej opowieść jest tutaj największą podpowiedzią do interpretacji komiksu? Nadal mamy tu do czynienia z karykaturalnie wręcz potraktowanymi postaciami. Czy to próba uniwersalizacji, stworzenie wrażenia, że Parrish rysuje współczesnych everymenów? A może to tylko owo poszukiwanie własnej seksualności czy płci, która wyziera przecież z całej koncepcji komiksu?
Autor nie pozostawia wątpliwości – każdy z czytających na pytanie o to jakie są główne tematy komiksu odpowie tak samo: związki, zaburzone relacje, rozdarte osobowości, życie i zdarzenia, na które natykamy się na każdym kroku, tylko czasem o nich nie wiemy, a czasem jesteśmy w centrum wydarzeń. Mocą opowieści jest jednak to, że uważni czytelnicy bardziej niż na głównej fabule będą skupiać się na niuansach i w zależności od środowiska, w którym się obracają, bagażu doświadczeń i swojej otwartości bądź jej braku – zwrócą uwagę na coś innego. Być może opowiedzą jeszcze jedną historię, inaczej ocenią postawy bohaterów, może nie znajdą kłamstwa. Może.
To na pewno ciekawa lektura, jednak pozostawia z poczuciem niedosytu. Szybko umyka, rozmywa się zarówno w warstwie fabularnej jak i wizualnej. To dobry komiks i… tylko tyle.