Kaligrafia była sztuką, w którą angażowało się całe ciało; czynnością, w trakcie której pędzelek i ramię musiały tworzyć niepodzielną całość; tańcem, w którym nierozwiązalnym węzłem połączone były ze sobą wszystkie elementy: atrament, papier, pędzelek, ręka, nadgarstek, ramię, tors, głowa, umysł, dusza, próżnia i… pełnia! To niemal jak sztuka wojenna – wymaga ogromnej samokontroli i jest zarezerwowana dla ludzi wykształconych, rycerzy pędzla.
José Frèches, Imperium Łez I: Wojna opiumowa
Niebywale trudno znaleźć piękny cytat bezpośrednio opisujący sztukę pisania. A może ja mam ograniczone pomysły. Chciałam posłużyć się jakąś krótką opowieścią o magii, która bez wątpienia naznacza proces pisania. A może powinnam przestać doszukiwać się w tej czynności jakiejś niezwykłości i przyznać, że to warsztat, ćwiczenie, cierpliwość. Coraz częściej piszący ręcznie są traktowani z przymróżeniem oka: mamy przecież kciuki i klawiatury – to wystarcza, aby pisać e-maile, wpisywać plany w elektroniczne kalendarze, tworzyć posty na fb. Programy, z których korzystamy, platformy w social mediach oferują nam całą gamę czcionek, które modyfikujemy w zależności od potrzeb – jedyną cierpliwością, jaką musimy się wtedy wykazać, to ta w trakcie dokonywania wyboru kroju pisma. Znak czasów – nie ma się co obrażać.
Jednak już nieco się boczę, kiedy w muzeach, w starych zeszytach dziadków widzę piękne litery. Widzę niebywałą staranność. Małe dzieła sztuki, które każde dziecko chodzące do szkoły wypracowywało pochylone nad zeszytem. Zastanawiałam się jak to możliwe, że wszyscy pisali tak pięknie? Czy utraciliśmy zdolność pięknego pisania? Czy nie dane nam będzie kaligrafować? Czy tylko nielicznym, obdarzonym jakąś szczególną umiejętnością, zmysłem, talentem uda się posiąść tę zdolność? Pewnie żyłabym z tymi pytaniami nadal, pozostawiając je bez odpowiedzi, gdyby nie pewna prosta historia.
Edyta Dufaj, fantastyczna fotografka, która zrobiła mi najpiękniejsze zdjęcie świata (to wszystko dzięki mojemu cudownemu miejscu pracy – Off Radiu Kraków) opowiedziała mi o „Elementarzu” Ewy Landowskiej. Niby gdzieś widziałam okładkę, ale nie potrafiłam do końca zlokalizować i odnaleźć w głowie gdzie. Zapytałam gdzie można ów „Elementarz” kupić, okazało się, że w mojej ulubionej Książkotece na ul. Rajskiej w Krakowie. Okazało się, że „Elementarz”, to nie tylko ślicznie ilustrowana książka z alfabetem opatrzona wstępem i bogato ilustrowana, ale również podręcznik oraz zeszyty ćwiczeń: po jednym dla ucznia i nauczyciela (rodzica). Z całym, pięknie prezentującym się zestawem wróciłam do domu. Kilka dni później zaczęła się wielka przygoda.
Czas, który spędziłam z „Elementarzem”, to pewien rodzaj objawienia. Nagle ktoś opowiedział mi o tym, jak trudną i złożoną umiejętnością jest pisanie i jak fatalnie jest traktowany:
„Wydrukowałam oficjalny szkolny elementarz (…) i zaczęłam przeglądać go strona po stronie. Pomijam stronę estetyczną, ilustracje, metodykę. Skoncentrowałam się na samych literach, bo na tym – zdaje się – znam.Trudno było jednak poświęcić mu więcej uwagi.Poraziła mnie ilość błędów, chaos, brak logiki w konstrukcji liter, brak harmonii i proporcji.” – pisze we wstępie do „Podręcznika” Ewa Landowska.
Należy spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że problemy wskazane przez Landowską nie dotyczą tylko nauki pisania. Już niejednokrotnie poruszałam kwestie dotyczące estetyki podręczników oraz poziomu ich wydań; strony wizualnej w ogóle. Nie wychowamy przyszłego pokolenia w pięknie, gdyż od najmłodszych lat otacza je brzydota, bylejakość. Obserwuję ten wizualny taniec rozpaczy codziennie, mając w domu uczennicę. Kolejny pochód ohydy rozpoczniemy we wrześniu wraz ze startem nauki w czwartej klasie. Mam pełną świadomość, że wydanie podręczników w taki sposób i na takim poziomie jak „Elementarz” Ewy Landowskiej jest niezwykle drogi; zdaję sobie sprawę, że 200 zł za pełen zestaw to sporo. Głęboko wierzę, że to jedna z inwestycji, która zwraca się z nawiązką. Gdyby choć część z tej dbałości przenieść do szkolnych podręczników, które nasze dzieci biorą codziennie do ręki – świat naprawdę wiele by zyskał… a na pewno młode, ważne dla przyszłości – pokolenie.
„Sama umiejętność pisania jest połączona z umiejętnością czytania ze zrozumieniem, dlatego m.in. jest tak ważna. Jeśli ustalimy już, że pisać musimy umieć, że musimy poświęcić nauce pisania zdecydowanie więcej uwagi, powrócić do wieloletnich i powtarzających się ćwiczeń, to w połączeniu z odpowiednią konstrukcją litery istnieje bardzo duża szansa, że nasze dzieci będą pięknie i – co również ważne – chętnie pisać.” – przekonuje Ewa Landowska.
Bezsensownym jest cytowanie całości tekstów Ewy Landowskiej. Po prostu zachęcam do zakupu, zwłaszcza świadomych rodziców i nauczycieli, chcących dać swoim dzieciom coś więcej. Zresztą, nawet jeśli nie jesteśmy zaangażowani w edukację domową czy alternatywne sposoby nauki, to skupienie się na rozwijaniu umiejętności pięknego pisania, daje pretekst (jeśli w ferworze obowiązków wciąż go potrzebujemy) do wspólnego spędzenia czasu, porównania swoich umiejętności czy dobrej zabawy, z której może wyniknąć tylko coś dobrego. Ostatecznie, tak myślę, może was też przekonać, że wasze dziecko nabędzie unikatową (jak się okazuje) umiejętność – a tych w XXI wieku nigdy za wiele.
Czas na estetykę
Prowadząc swoją czwartkową audycję w Off Radiu Kraków opowiadałam o „Elementarzu”. Chyba najczęściej pojawiało się w mojej wypowiedzi określenie: piękny. I jest ono najlepsze i na wskroś prawdziwe, kiedy chce się opisać walory estetyczne wydania. Mam wrażenie, że tu wszystko jest „po coś”, a ja życzę wszystkim wydawcom dążenia do tak przemyślanych działań. Spójrzmy na formaty – odrębne dla każdego z elementów zestawu. Największy „Elementarz”, to również ten, który oprawiony jest w twardą oprawę a jego grzbiet zdobi płótno. Wszystkie części mają beżowe odcienie, co przywołuje na myśl zarówno naturalność, jak i elegancję. Elementarz ma wstążkę w kolorze śladów odbitych na wyklejce – to już mówi wiele i świadczy dobrze o projektantach. W tej największej księdze znajdziemy rodzaj zabawy edukacyjnej – fantastyczne ilustracje Kamili Piazzy, które okraszają alfabet nieoczywistymi zwierzęcymi i owadzimi wyborami, korespondują z treściami wierszy zapisanymi w dwójnasób: literami drukowanymi oraz pisanymi. Kolejność liter w alfabecie polskim nas zaskoczy, różni się bowiem od tego, którego się nas uczy. Jest to związane z metodą nauki pisania przedstawioną przez Ewę Landowską. proszę się nie obruszać – to nie wymysł, to logika. Podręcznik, który został wydany według starej szkoły – strony połączone są tylko z jednej strony z okładką, co sprawia, że widzimy „co się dzieje w środku”. Nie jest to w żadnym wypadku wada. Warto jednak na ten szczegół zwrócić uwagę. Różnią się więc formaty („Elementarz” od podręcznika i zeszytu ćwiczeń), okładki, papier, co sprawia że jeszcze bardziej doceniamy myśl twórców. Papier ma wysoką gramaturę, wpada w krem – jeszcze bardziej przywodzi na myśl dawne lata lub po prostu zachwyca stylem vintage. Zresztą z takim sznytem wykonane są też ilustracje.
Po prostu: jest pięknie!
___