„Horror” codziennego obiadu, czyli przepis na doskonały duet Madleny Szeligi i Emilii Dziubak

Mam dzisiaj doskonały dzień. Fruwam pięć centymetrów nad ziemią z ekscytacją nastoletniej miłości w brzuchu. Jestem doskonałym przykładem człowieka, którego potrafią uskrzydlić najmniejsze nawet rzeczy i zdarzenia. Niesiona falą euforii zaczęłam gotować  leczo. Ta doskonała, jednogarnkowa potrawa jest zaskakująco prosta w przygotowaniu i trafia w gusta większości z nas. Jest tam raptem sześć składników. Mamy cukinię, paprykę, cebulę, pomidory, czosnek oraz kiełbasę. Pal sześć kiełbasę – pokroić, podsmażyć na patelni i wrzucić do gara. Za to postępowanie z warzywami to czysta rozkosz. Weźmy, na przykład, taką cukinię. Lubieżnie obieramy ją wielkimi płatami ze skóry. Puszcza soki na nasze palce, zostawiając na nich zieloną maź, która pokrywa je niczym cienka skorupa, jak zaschnięta krew… o cholera! A jeśli to krew?! Jeśli robiąc dobrze swojemu podniebieniu zabiłam uroczą mamę cukinię, która chciała wychować swoje małe cukiniątka? Jeśli obdarłam ją ze skóry, krwawiącą jeszcze kroiłam bez opamiętania na nierówne bryły, bezczeszcząc jej ciało – należące przecież do natury? A jeśli, jakimś sposobem, jej nadal czujące fragmenty zasypię z rozmachem solą, a ta sól będzie wdzierać się w jątrzące się rany pociętych części, piec niemiłosiernie… a potem ta matka cukinia dokończy swego żywota w garze, zmieszana z odłamami innych, zmaltretowanych przeze mnie ciał…

 

To byłoby straszne!

 

I tu wkracza Madlena Szeliga i Emilia Dziubak ze swoją książką, pod niezwykle znaczącym i wymownym tytułem „Horror” od Wydawnictwa Gereon.

 

Mimo, że z założenia książka jest dla dzieci, zastanowiłabym się czy dla wszystkich i czy na pewno. U siedmiolatki pojawił się płacz nad losem „tego biednego pomidora”. Co prawda – ograniczyło się to do cierpienia nad losem tego książkowego bohatera, a nie tego na talerzu, ale zakładam, że w wielu przypadkach może być inaczej.

 

Książka niezwykle obrazowo opowiada o krwawym procederze, jakiemu ludzie oddają się codziennie, w dodatku z upodobaniem i zachowaniem zimnej krwi. I jest w tym doskonała! – książka, nie rzeź.

 

Na tak wydaną i zilustrowaną książkę można przeznaczyć duże pieniądze. Emilia Dziubak przeszła samą siebie. Uczłowieczone warzywa patrzą na czytelnika z takim smutkiem i żalem, że serce się kraje. Są niemal sakralnie udręczone. Pieczarkę chce się mocno przytulić i ochronić przed… samym sobą. Teksty Madleny Szeligi to mistrzostwo literatury gatunkowej. Uwierzcie – miałam gęsią skórkę. Jako dorosły człowiek mam pełną świadomość absurdu tekstu, a jednak mając wiedzę o tragizmie morderstwa i tortur filtrowałam warzywną mękę przeze mnie samą. Tej świadomości dziecko może nie mieć, ale tym mocniej może na nie oddziaływać cierpienie. Ból warzyw, to jego ból etc. Więc w trosce o pełne żołądki waszych dzieci zaczekajcie na wiek, w którym zareagują na te dramatyczne historie śmiechem lub będą gotowe podjąć filozoficzną dyskusję, której tematem będzie pytanie: a gdyby?

 

Nie zmienia to faktu,że forma podania książki; doskonałe (DOSKONAŁE!) ilustracje  i świetne teksty sprawiają, że ta pozycja jest wydawniczą perełką.

 

P.s. Kiedy to czytacie, gdzieś na świecie rozgrywają się dramatyczne wydarzenia:

„Na Czereśnie czekała bardziej wyszukana tortura. Specjalna maszyna bieliła się na blacie stołu . Dwa palce podnosiły owoc i kładły go w maleńkim zagłębieniu. A potem ręka naciskała na wajchę i okrągłe ostrze wbijało się w sam środek ciała Czereśni. Nagle, boleśnie i okrutnie. Wyrywało serce, które z hukiem upadało na dno plastikowego pojemnika. Koniec. Wszystko trwało sekundę. I do garnka.

A tam, na te sponiewierane ciała, leją lodowatą wodę. Sypią cukier, bo ich krew nie jest dość słodka. I włączają ogień. Woda stopniowo się podgrzewa. Zaczyna parzyć ledwie już żywe ciała. Tracą przytomność. Ich krew łączy się z czystą wodą. Czerwieni się teraz płyn w garnku. Będą pić tę krew ludzie. Wampiry istnieją.”

(fragment książki)