Miłość do książek dla dzieci.

Gdybym mogła być wiecznym dzieckiem i odlecieć do Nibylandii wraz z Piotrusiem Panem – tak własnie bym zrobiła. Mogłabym wiecznie fruwać nad statkiem Kapitana z hakiem zamiast dłoni, tańczyć przy blasku księżyca z wodzem Indian, albo robić psikusy Dzwoneczkowi. Mogłabym też tańczyć boso na mokrej trawie, zjeżdżać z górki na worku, mieć zasmarany nos, ubłocone stopy, brudne kolana, odrapane łokcie, nie malować się, nie musieć udawać, że coś mnie interesuje i mogłabym się wiecznie wszystkiemu dziwić. O Dziecięcym zdziwieniu już pisałam nie raz, ani dwa, bo tej moja największa bolączka – z każdym rokiem coraz mniej w nas, dorosłych, zachwytu. Bo nieba jest takie niebieskie, trawa taka zielona, gwiazdy tak wysoko, a woda mokra – najbardziej mokra ze wszystkiego, co może być mokre! Po kiego czorta dorastamy i stajemy się tacy … dorośli? Tacy poważni, tacy układni, tacy… z kijem – sami wiecie gdzie. A poszaleć? A się ubrudzić trochę, a zmoczyć, a rozmazać makijaż, a łowić ryby na patyk? No… gdzie w nas szaleństwo!

Moim pomostem do niezwykłości były i są książki. I bajki – takie kinowe bajki i filmy, na których płaczę jak bóbr i odnajduję w ich naiwności więcej sensu niż w niejednym filmie, który ma poruszać ważny temat i skłaniać do myślenia. Oczywiście – jako klasyczny „łapczywiec” dużo oglądam, słucham i czytam, ale niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że „Kubo i dwie struny”, „Ruchomy zamek Hauru” czy nowa Mary Poppins to dziecinna igraszka, to ja mu dam popalić! To mu tak język wystawię, że mu w pięty pójdzie!

Tyle, że tutaj rzecz idzie o książki. Chciałam wam przypomnieć lub zapoznać was z doskonałymi pozycjami literatury dziecięcej, które zasługują na uwagę, na wydanie na nie pieniędzy, na to aby podarować je też dorosłym, albo innym rodzicom. Myślę, że rodzice nie wierzą w to, że w XXI wieku książka może stać się konkurencją dla telewizora i komputera. Spróbujmy stać się choć trochę dziećmi  i wybierzmy  się z nimi w podróż przez naukę: nie tylko taką per se, ale też emocji, uczuć, empatii, zachować, ludzi i siebie. Mamy ogrom możliwości – rynek literatury dziecięcej to doskonale rozwijająca się gałąź. Wielobarwna, dzięki wysokiej jakości ilustracjom, zróżnicowana tematycznie, formatowo, wiekowo, materiałowo, w różnoraki sposób angażująca. Wystarczy nieco poszukać i można trafić na takie perły jak:

 

  1. „Młoda Charlotte, Filmowiec”, Frank Viva, przekład: Barbara Słomka

Tę książkę możecie zakupić na kocurbury.pl – sprawdźcie i nie zrażajcie się. Słyszałam wiele głosów o tym, że książka nie zachęcała, aby zabrać ją z regału. U mnie było odwrotnie, ale kto by się zastanawiał dlaczego. Najważniejsze, że w tej książce mądrą lekcję dostaną zarówno rodzice jak i dzieci. Ogromnym atutem jest wiek, z powodzeniem można przeglądać książkę z trzyletnim dzieckiem, tworzyć swoją własną opowieść, nazywać przedmioty, zgadywać, jak i z 10 czy 11-letnim, które przechodzi fascynację jakimś zagadnieniem czy zaczyna rozwijać swojego hobby. Bohaterka jest fanką czerni i bieli, w takich też kolorach przedstawia świat w swoich filmach. Spotkanie w nowojorskim muzeum zmieni to i owo. Rodzice, wspierający dziecko, nawet jeśli nie rozumieją fascynacji to skarb. Sprawdźcie jak potoczą się jej losy i znajdźcie z dziećmi swój własny morał.

 

2. „Papiernik”, Roch Urbaniak, wyd. Tadam

O tej książce pisałam Wam tutaj, więc odsyłam do recenzji. Przypominam ją z wielu powodów. Roch Urbaniak to młody artysta, malarz, który wspaniale pokazuje fantastyczne światy, baśniowe, oniryczne wizje na płótnie. Tym chętniej sięga się po opowieść o „Papierniku” – każda z przedstawionych w książce historii jest zilustrowana obrazem, w którym swobodnie można szukać inspiracji mitami, legendami czy podróżami odbytymi przez artystę. A sam bohater – Papiernik, to tylko pretekst do tego, aby nauczyć się zauważać niezwykłe opowieści, aby stać się Papiernikiem. Doskonała lektura, również dla dorosłych.

 

3. „Była sobie dziewczynka”, Piotr Dobry, Łukasz Majewski, wyd. Tadam

Tytułowa dziewczynka jest metaforą wszystkich dziewczynek przeszłych, teraźniejszych i przyszłych.Zdecydowanie skierowana dla czytelniczek, ale myślę, że płeć męska potrzebuje, aby prezentowano jej takie treści – choćby po to, aby mieć świadomość jak ciężko bywa kobietom. 26 historii, pięknie zilustrowanych przez Łukasza Majewskiego, to podróż przez czasy, epoki i miejsca w wielu zakątkach świata. Uniwersalna dziewczynka, to ta, która radzi sobie z miejscem, w którym przyszło jej żyć, z patriarchalnym światem, wierzeniami czy wojnami. Jest tutaj też opowieść o historii dzieci – tak często przyglądamy się światu dorosłych – to oni podejmują decyzje, to oni rządzą, to oni wywołują konflikty, a między nimi rodzą się i dorastają dzieci, oddajmy im nieco miejsca, bo borykają się ze światem dorosłych i nie możemy stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że go rozumieją – jestem przekonana, że nie. Mroczna, w takich samych kolorach zresztą  zilustrowana, bo też – mimo,że napisana lekko – nie daje wiele optymizmu. Mądra i potrzebna książka.

 

4. „Tupeciary”, Penelope Bagieu, Fundacja Bęc Zmiana

To się nazywa komiks z biglem! W zasypie „dziewczyńskiej” literatury, gdzie herstory przelewa nam się już i wylewa, bo i historie w spódnicy, i buntowniczki, i Mary Skłodowska, która zdominowała wszelkie możliwe media, włącznie z rynkiem memowym – pojawiły się tupeciary i nadały herstory świeżości. Pełna niewymuszonego humoru opowieść o nieco mniej znanych kobietach, które zwyczajnie potrafiły się postawić i może nie dosłownie, ale kto je tam wie, pokazać środkowy palec patriarchalnemu społeczeństwu. Hit we Francji – i ciężko się dziwić. Nie mam pojęcia dlaczego u nas nie pojawiał się wszędzie, w przeciwieństwie do „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek”, które dziewczynki uwielbiają, ale wiemy, że wybory kobiet są tam kontrowersyjne, a wszystko zalane jest patosem, a tutaj? Tutaj jest siła, optymizm i dawka humoru. Koniecznie, koniecznie, jeśli jeszcze nie widzieliście – ubawicie się razem z młodszymi dziewczynami!

 

5. „Pionierzy, czyli poczet niewiarygodnie pracowitych Polaków”, Marta Dzienkiewicz, ilustracje: Joanna Rzezak, Piotr Karski, wyd. Dwie Siostry

Bardzo udany miks. Bo Polacy to i kobiety i mężczyźni, którzy historię budowali nie od 20 lat ale od setek lat. Czy słyszeliście, żeby Polak przybił do brzegów Ameryki przed Kolumbem? No właśnie, a może… może. Nieco nieoczywisty wybór ludzi, którzy wierzyli i patrzyli dalej, którzy pracowali, uczyli się i walczyli po to, aby osiągnąć niezwykłe rzeczy! Trzeba patrzeć dalej, trzeba pokazywać wzorce, trzeba mówić o tym, że być może świat jest konsumpcyjny, łatwy, a wszystko jest na wyciągnięcie ręki… ale na wielkość, prawdziwą wielkość trzeba jednak zapracować. Mądra, nieoczywista, stanowiąca ciekawe odbicie do schematu nauki o historii wielkich Polaków. Sprawdźcie. Świetna zabawa dla chłopców i dziewczynek w różnym wieku, zachęcające ilustracje i sprawdzian dla dorosłych, którzy podobno wszystkowiedzą;)

 

6. Seria o „Pomelo”, Ramona Bădescu, Benjamin Chaud, wyd. Zakamarki

Od lat jestem zakochana w pewnym bohaterze książek dla dzieci. Mój książkowy wybranek to specyficzny słoń z za długą trąbą, który objaśnił mi świat. Ma na imię Pomelo. O Całej serii przygotowuję post, bo uważam, że to seria zasługująca na wiele uwagi. Pewien rodzaj nieporadności, ale też urokliwa ilustracja, skrawek ogrodu, który może zastąpić niemal cały świat, pomysły, relacje w małej społeczności, przyjaźń, miłość, lęki, cała plejada ogromnie ważnych tematów pokazana w sposób zrozumiały dla trzylatka. Kochani, nadrabiajcie zaległości i zostańcie fanami Pomela.