Najlepiej w życiu ma twój kot?

Próbuję sobie przypomnieć mój pierwszy list. Pierwszy, który napisałam zupełnie świadomie, nie w postaci rysunku dla babci, tylko pełnowartościowy tekst na papeterii, którą zapewne za 1.50 zł zakupiłam w kiosku. Bo inaczej chyba nie mogło być… choć może był na zwykłej, białej kartce papieru i pokrywały go moje staranne kulfony początkowego piśmiennego. Dobrze pamiętam, że szał listowny przezywałam z dziewczynami z obozu językowego. Jedna z tych dziewczyn dalej jest w moim życiu, choć już nie tak intensywnie, ale to nadal osoba szczególna. Tylko już w innym, dorosłym życiu – o Tobie, Uleńko, piszę, bo przecież zapomnieć się nie da Piwnicznej, ani twoich esów floresów, które rysowałaś na kopertach; wszystkich zawijasów w rogach, tuż obok znaczka, albo liter wycinanych z gazet, które układały się w moje imię, nazwisko i adres. Jakiż to był czas! I dwie Ole też pisały, i Kinga, i Olimpia. List jeden za drugim przychodził do mnie i wcale nie należały do najkrótszych! Leżą u mnie, wiecie? W takim wyblakłym pudełku w niebieską kratę, na najniższej półce regału z książkami. Są tam Walentynki z podstawówki, kartki świąteczne od uroczego, starszego małżeństwa z Anglii, których dane mi było spotkać na campingu we Francji oraz te wspaniałe listy od mężczyzn, którzy zniknęli z mojego życia, ale pisali pięknie, oj pięknie. Muszę Wam kiedyś przytoczyć kilka zdań tych listów. Mam też listy mojego taty do mojej mamy i zastanawiam się czy powinnam to pisać tak na forum, bo o tym nie wiedzą, a mama tu zagląda! Tata też potrafił być jak Bukowski;)

A teraz próbuję sobie przypomnieć, kiedy napisałam ostatni list. Nie wiem, już nie pamiętam. Na studiach chyba, taki prawdziwy, że wysłany i ze znaczkiem pocztowym, stemplem i czerwoną skrzynką po drodze. Nie wiem. Powinnam napisać prawdziwy list. Na pięknej papeterii, Nienagannym charakterem pisma. Z serca.

Wisława Szymborska i Kornel Filipowicz stworzyli doprawdy niezwykłą relację. Nie mieszkając razem byli ze sobą bliżej niż niejedni mieszkańcy kilku metrów kwadratowych – ciągle i wspólnie. Ciężko pisać o ludziach, których się nie znało, nie dotknęło, nie powąchało i nie zamieniło zdania. Kornel Filipowicz odszedł z tego świata, kiedy miałam 4 lata, biegałam na golasa wokół domu i nie miałam pojęcia o pisarzach i pisarkach tego świata, a Szymborska – nigdy nie mignęła mi w Krakowie z papierosem. Poza tym – to noblistka! Chyba boję się wielkich ludzi, choć była chyba drobniutka? Sięgnęłam po książkę, licząc na dowcip poetki. Nie zawiodłam się. Co może zawieść, kiedy czytasz:

„[10 XII 69]

Kochany Kornelu! zaraz jak wyjechałeś (czy szczęśliwie?), a ja wróciłam do domu, zadźwięczał telefon i pani z antykwariatu oznajmiła mi, że przyszły trzy albumy, więc czy nie zechciałabym ich obejrzeć? Nie dziwisz się chyba, że zaraz ubrałam się i pojechałam. Przecież nie mogłam czekać z tym na Twój powrót, prawda? Jeden album kupiłam w całości, z dwóch wybrałam jakieś sto parę karteczek. Dla Ciebie będą widokówki, dla mnie reszta. Czy godzisz się na taką propozycję? Bo jeżeli nie, to będę musiała ci wyznać, że to wszystko kłamstwo, żadnych albumów nie ma i ja chciałam Cie tylko tak przestraszyć.

Całuję mocno! Wisława”

 

Nigdy nie sądziłam, że zainteresuje mnie skrawek czyjegoś życia w takim wydaniu. Jest warstwa intelektualna – wymiana myśli przecież musiała się pojawić. Oczywiście cudownie interesująca. Jednak hedonistyczną radość znalazłam w sformułowaniu prostego komunikatu życia. Bo życie, to ceny na Kleparzu, łowienie ryb i odpowiedni podział kiełbasy. Ale życie to też samotność, tęsknota, miłość, oczekiwanie. W listach o pozornie błahej tematyce można się czegoś nauczyć o innym człowieku. W jednym z listów Szymborska dziwi się, że ludzie mają potrzebę wspólnego jedzenia, picia, a potem jeszcze zabawy! Pisze, że uważała się za normalną, aż do teraz, bo przecież jak to tak – bez samotności! Pomyślałam: kurcze, czyżbym też była nienormalna? Skoro tak mi czasem dobrze samej i lepiej?

To książka, której nie musicie czytać od deski do deski (choć ja nie mogłam inaczej:); możecie kartkować, wracać, oglądać (mamy tam sporo form obrazkowych:) i w ogóle możecie z nią sypiać. Chociażby po to, żeby po otworzeniu oczu, tuż po przebudzeniu znaleźć jedno zdanie, które poprawi Wasz dzień.

 

Idźcie i czytajcie.