O miesiącach?

Agnieszka Wolny-Hamkało po raz kolejny udowodniła mi, że w książkach dla dzieci nie trzeba iść na łatwiznę. Karkołomne zadanie rozśmieszenia dziecka i gimnastyki dla wyobraźni zalicza na medal, tak samo jak zbiera laury za wciągnięcie dojrzałego czytelnika do gry. Krótkie teksty o miesiącach okazują się skomplikowanymi w treści opowieściami o człowieku. Ale ostatecznie – będzie nam wszystkim wesoło.

„Na świecie istnieją podobno dwa rodzaje ludzi. Jedni kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną mówią:’ Ta szklanka jest w połowie pełna’. Ci drudzy mówią:’Ta szklanka jest w połowie pusta’. Jednakże świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią:’Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo… No przepraszam… To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!’. A na drugim końcu baru świat pełen jest innego rodzaju osób, które mają szklanki pęknięte albo szklanki przewrócone (zwykle przez kogoś z tych, którzy żądali większych szklanek), albo całkiem nie mają szklanek, bo stały z tyłu i barman ich nie zauważył.”

Terry Pratchett, „Prawda”

Największą wskazówką jest wstęp, taki pozbawiony miesiąca, którego może się uczepić.

„Każdy miesiąc coś nam daje, każdy coś zabiera.

Jedne chcą jak w kreskówce – zawładnąć światem.

Inne są dyskretne i robią swoje po cichu. Dyplomatycznie

przejmują kraj. Ale są też miesiące wściekłe, marudne,

wiecznie urażone. Zmienne albo wesołe, lekkomyślne

i krnąbrne. Jak ludzie. I każdy przez chwilę rządzi.

Myślicie, że dobrze im idzie?”

Dla mnie „12 miesięcy byliśmy szczęśliwi (a potem było już tylko wesoło)” Agnieszki Wolny-Hamkało z ilustracjami Agaty Juszczak to po prostu opowieść o ludziach. Czy to rodzina? Czy są to znajomi? Czy miesiące są czasem ich narodzin? A może to skojarzenia?

Jakże prostym a także niezwykłym sposobem na opowiedzenie o ważnych ludziach byłoby wpisanie ich w historię roku. Każdy rok przynosi bowiem ze sobą kolejne miesiące, kolejne narodziny, kolejnych ludzi, którzy mogą się stać dla nas tymi najważniejszymi: dziećmi, rodzicami, przyjaciółmi na śmierć i życie, największą miłością. Nie mogłam oprzeć się tej formule, więc zaczęłam się zastanawiać nad tym jakie  skojarzenia mogłabym przypisać moim bliskim – miesiącom. Taka moja mama, urodzona w październiku – trochę surowa, ale ubrana w ogniste czerwienie liści. Może trochę melancholijna, ale szczypiąca już nieco niższą temperaturą zimy, jakby przygotowywała na trudny życia. Siostra zresztą też. Taki zadziorny ten październik. Tym wiatrem swoim wychłoszcze, ale jak zaświeci słońce – to od razu człowiekowi lepiej. A tato jest kwietniowy – taki kwiecień plecień, bo plecie i plecie (gaduła straszna). I taki niezdecydowany jeszcze czy już się starzeć czy jeszcze nie czas, zupełnie jak kwiecień rozdarty.

Autorka, w moim odczuciu, przeplata ze sobą cechy charakteru ze zmieniającą się przyrodą, wygląd ludzi z wyglądem natury, a może nawet ich zmienne natury z tylko pozorną niezmiennością przyrody. Znamienny jest dla mnie grudzień, któremu Wolny-Hamkało ofiarowuje sporo nosów. A te kojarzyć się mogą i z dobrym węchem, ale też tym zimnym przytykanym do policzka, tym który przylepiony do okna pozwala oczom na obserwację płatków śniegu wirujących za oknem; a może to taki nos co węszy tu i ówdzie, a może nos to taki długi sopel, co się wszędzie panoszy. Jaką to może być zabawą, wręcz zuchwałą! Tak szukać w naszych miesiącach miesięcy autorki.

Równocześnie te pozornie śmieszne i figlarne wierszyki mogą być po prostu metaforą życia. Takiego całkiem zwyczajnego, ale jednak nie do końca. Mogą być opowieścią o tym, że rokrocznie przygotowujemy się na przyjście każdego z Miesięcy i dopisujemy do niego różne możliwości. Już trochę wiemy, jak się w danym miesiącu czujemy, jaka będzie pogoda, czy zabrać ze sobą parasol, czy pochować grube swetry – choć jak wiadomo, akurat pani pogoda zawsze może nas zaskoczyć. Tak zaskakuje nas życie.

„Sierpień

Sierpień to szczyt wszystkiego. Patrzy na moment przed finałem – zanim

rzeczy będą spadać, pękać, rozpadać się, jełczeć. Schodzić niżej, do ziemi,

aż każda pod ziemię zejdzie. Ale jeszcze przez chwilę rzeczy są doskonałe.

Kwiaty mają kolory witamin, słońce przypomina słońce, a nie baterię

na wyczerpaniu i nie blady pod lodem bąbel. Pod koniec miesiąca ruch

ustaje, świat wstrzymuje oddech – Sierpień, dumny, wspaniały, zagląda

za horyzont.”

Mamy sierpień. Kwintesencję tęsknoty za beztroskim latem, kiedy wiemy, że jesień już zaraz zacznie nam deptać po piętach. Czas rozkoszy słońcem, które jak w wierszu – jest takie jak na rysunkach przedszkolaków: wielkie, gorące, okrągłe z wyczuwalnymi i niemal widocznymi promieniami. Liście nadal mocno trzymają się na drzewach pokazując dojrzałą, piękną, „szczytową” zieleń. Piękny ten sierpień.

Ilustracje Agaty Juszczak (oraz koncept, które stały się podstawą do opowiedzenia historii): wielobarwna mieszanka tuszu, mazaków i farb akrylowych przywołuje na myśl dawne życie na wsi. Świat skonstruowany w harmonii z naturą i z porami roku, i miesiącami właśnie. Ilustracja dla stycznia, kiedy sędziwy staruszek, podparty na lasce, z wąsem i przygarbiony już troskami minionych dni patrzy z góry na maleńką postać w czerwonych bucikach. Czy to właśnie ten moment uchwyciły autorki? Czy to właśnie ta magiczna chwila, kiedy „stary rok dotyka nowego roku”? Kiedy „przekazuje mu boiska, lasy, tory kolejowe”? Jak dobrze, kiedy w ilustracjach mogę odnaleźć inną historię.

Sięgajcie, proszę, po takie pozycje. One nie są jednorazowe – to ciągłe zaproszenie do poszukiwania nowych historii, do czytania między wierszami i kolorami, między symbolami a znaczeniami. Niech staną  się dla was zabawą, przygodą, a nawet innym rodzajem „horoskopu” – może stworzycie swój własny? A może wybierzecie się co miesiąc na wyprawę w poszukiwaniu przymiotów miesiąca? A może spróbujecie opowiedzieć nimi o życiu?

Piękne to poszukiwanie.

Hokus – Pokus