Pani Labiryntu

Ahi, che non pur rispondi,

ahi, che più d’aspe è sordo a miei lamenti!

O nembi, o turbi, o venti

sommergetelo voi dentr’ a quell’ onde!

Correte orche e balene,

e delle membra immonde

empiete le voragini profonde!

Che parlo, ahi, che vaneggio?

Misera, oimè, che chieggio?

O Teseo, o Teseo mio,

non son, non son quell’ io,

non son quell’ io che i feri detti sciolse;

parlò l’affanno mio,

parlò il dolore,

parlò la lingua si ma non già il core.*

 

Pani Labiryntu, Magda Knedler

 

To fragment libretta autorstwa Ottavia Rinucciniego do opery skomponowanej przez Cladia Monteverdiego, nazywanego „ojcem opery”. To fragment pełen gniewu, niekontrolowanej nienawiści Ariadny do Tezeusza. W Lamencie słyszymy żal, smutek rozdzierający serce, niedowierzanie, lęk. Na Naksos, daleko od domu, porzucona Ariadna cierpi katusze, wzywając kochanka, który nie nadchodzi. W powyższej strofie pozwala sobie jednak na wykrzyczenie (wyśpiewanie) życzenia zemsty, życzenia śmierci. Mimo, iż wycofuje się z tej nikczemnej – według niej – prośby w kolejnych wersach, to widzę w tym przejaw tlącej się siły i pozwolenia sobie na „nieodpowiednie” emocje względem wybranka. Zawieszona między Tezeuszem a Dionizosem – którego wtedy jeszcze się nie spodziewa – lamentuje. To absolutnie przejmujący utwór, więc jeśli chcecie usłyszeć cierpienie w dźwięku i głosie, to zachęcam.

 

O Ariadnie słyszeliśmy wszyscy, a przynajmniej większość, która nie przespała lekcji języka polskiego, na których z większym lub mniejszym przejęciem osoba ucząca opowiadała o perypetiach bogów, nimf, ludzi i innych stworzeń z mitologii greckiej. Zgaduję, że dla większości była to całkiem interesująca wyprawa do starożytnego świata. W końcu przestrzeń mitów, to trochę bajka, trochę fantasy, trochę frywolności, ale i klarownie scharakteryzowane postacie. Kiedyś mity miały objaśniać świat i jego zawiłości. Teraz interpretujemy, modyfikujemy, dopowiadamy, wyflaczamy albo zostawiamy w spokoju. Magda Knedler w Pani Labiryntu uprawia retelling, który w porywający i wieloznaczny sposób nie tyle przywraca sprawczość kobiecym bohaterkom, ale pokazuje, że to, co pierwotne, bywa najsilniejsze; że przyroda jest doskonałym synonimem siły, ale też kobiecości. Przywołuje też Potnię (jest to bogini jak najbardziej mająca swoje miejsce w historii), która staje się dla mnie oczywistą macierzą i symbolem pradawnej kobiecej siły.

 

Pani Labiryntu, Magda Knedler

 

 

Wracając do Wielkiej Bogini: wierzono, że ona przejawia się w naturze, we wszystkim, co żyje. Wydaje na świat, przyjmuje do siebie to, co martwe, i odradza. Najmocniej przejawia się w glebie, w jaskiniach, górach.

– W tym, co prowadzi pod spód, do wnętrza, przynajmniej trochę?

– Tak.

– Dlaczego ludzie…

– Ludzie potrafią zepsuć wszystko, nawet te najlepsze i najpiękniejsze rzeczy. Zepsuli też kult matki. Przestraszyli się, kiedy kilka razy zadrżała ziemia i zawaliły się domy. Zaczęli jej składać ofiary, bo myśleli, że może o to chodzi. Ofiary były coraz krwawsze. I nie zawsze ze zwierząt.

 

Nie nazwałabym jednak książki Knedler feministyczną. To raczej świadoma opowieść o rośnięciu w siłę w niesprzyjających warunkach; słuchaniu instynktów, wyciąganiu wniosków, a wreszcie – znajdywaniu siły na rewolucję. Co zaskakujące w Pani Labiryntu wcale nie walczymy o nowe – owo nowe już istnieje. Na jego straży stoi wyjątkowo odpychający król Minos, którego nie sposób ani lubić, ani podziwiać. Reprezentuje wszystko to, czego w mitach nie lubimy (cóż powiedzieć, że czasy się zmieniły): gwałcił, dominował, nie znosił sprzeciwu, zabijał, był przekonany o swej sile, nieomylności (mimo licznych doradców) i potędze, która spłynęła na niego dzięki ojcu – rzekomo Zeusowi, najwyższemu z bogów. W książce Knedler Ariadna opisuje ojca jako człowieka „dziwnego”, którego uśmiech powodował u ludzi lęk, a wszyscy schodzili mu z drogi.

 

Jednak nie o mężczyzn tu chodzi, bo ci zajmowali swoje role, tkwili w hierarchicznym układzie z własnej woli lub zmuszeni do przestrzegania narzuconych praw. Nawet Deadl, którego darzę niemałą sympatią, nie był wolny od uwikłania w polityczny kierat, drżąc przed gniewem Minosa. Porozmawiajmy o kobietach.

 

Pani Labiryntu, Magda Knedler

 

Doskonale kreśli Knedler postaci Europy, Pazyfae i Ariadny. Sztafeta pokoleń ma tu niebagatelne znaczenie, a ciekawość świata reprezentowana przez Ariadnę odsłania kolejne karty historii zapisanej przez bliskie jej kobiety. Najmłodsza z nich rośnie i dojrzewa, a wraz ze zmianami w jej myślach i ciele rodzi się coraz większa świadomość tego, co wokół. Z niepokojem przygląda się otoczeniu, ale poznaje też sekrety i historie, które toczą, niczym nieprzemijająca choroba, jej matkę i babkę. Opowieść Europy o postaci pradawnej bogini łączy się z nadzwyczajną wrażliwością na ziemię – jej drgania, niepokoje. Czułość, którą Ariadna obdarza wszystko, co ziemskie, roślinne, z natury zdaje się mieć znacznie większą wagę, aniżeli słabość do lepienia figurek z gliny. W kulminacyjnym momencie nie tylko ziemia otwiera trzewia, ale i Ariadna, która wybucha buntem i świadomością znacznie większą, aniżeli posądzałby ją o to Minos – wiecznie ją zresztą strofujący i marginalizujący.

 

Tutaj budowałam więzi z kobietami, które tak jak ja szukały wolności, bliskości z naturą i ucieczki od pustych ceremonii. Tu dzieliłyśmy się zmartwieniami i problemami, zastanawiałyśmy nad przyszłością, wspominały przeszłość. Tutaj poczułam, że jestem u siebie, na właściwym miejscu. Mogłam wziąć to ze sobą. Nie liczyły się ściany, trony i baseny z wężami. Liczyło się wszystko, co nosiłam w środku. Tylko to, co miałam w głowie, sercu, pod skórą, miało prawdziwe znaczenie. Wiedza, którą mogłam przekazać i którą mogłam zdobyć.

 

Najsilniej oddziałują na mnie u Knedler nieco filozoficzne teksty, które starają się – jak Potnia – dotrzeć głębiej, pod spód, a może do początku. Być może odczucia i interpretację tekstu Knedler najmocniej wyznaczył mi poniższy fragment:

 

Moja babka niby powtórzyła swoją wcześniejszą wypowiedź, ale nie do końca. Dodała do niej szczegóły, które kazały mi myśleć, że różne religie mogą wykazywać wiele podobieństw. Ludzie wędrują z kraju do kraju, z wyspy na wyspę, a każdy człowiek przynosi cząstkę siebie i swoich wierzeń na nową ziemię. Później ta cząstka jest przekształcana, rozrasta się, wchłania stare opowieści i modlitwy, dawne rytuały, wszystko to ponownie przeobraża, tworząc kolejną całość, tylko pozornie odrębną od poprzedniej. A może w ogóle u podstaw ludzkości tkwi to samo. Tylko jedno wierzenie, jedna religia. Albo jej brak. Może to po prostu ziemia. Natura. Woda, powietrze, wszechświat. Brud za paznokciami.

 

Pani Labiryntu

 

Wyciągnijcie Mity greckie Roberta Gravesa i połóżcie obok. Czytajcie Magdę Knedler szukając, przypominając sobie i modyfikując. Podążajcie przez labirynt, trzymając nić, którą rozwija Knedler, i odkrywajcie. To dobra rozrywka i naddatek, który dla każdej osoby czytającej znajdzie swój punkt kulminacyjny – być może – w innym miejscu.

 

– Chcę powiedzieć, że królowa wcale nie jest taka krucha, jak nam się wydaje. Po prostu ma swoje metody.

            Spojrzałam na rośliny. Pomyślałam, że faktyczną władzę nad innymi może mieć tylko ten, kto ma wiedzę. Także tę o naturze.

 ___

Magda Knedler

Pani Labiryntu

Wydawnictwo Otwarte

Kraków 2022

 

 

*

Ależ on nawet nie odpowiada!
Ależ on jest bardziej głuchy niż wąż na mój płacz!
O chmury, burze, wiatry!
Pochowajcie go pod tymi falami!
Śpieszcie wieloryby i potwory
I zapełnijcie wasze otchłanie jego brudnymi kośćmi!
Ale cóż ja mówię! Dlaczegóż tak szaleję z gniewu?
Jakżem przeklęta i o cóż proszę?
O Tezeuszu, to nie ja, to nie ja powiedziałam te straszne słowa
To mój bezdenny strach i ból mówiły
Mój język mówił, ale nie me serce.

(tekst i tłumaczenie pochodzą ze strony lyricstranslate.com)