Podobno świat podzielony jest na psiarzy i kociarzy. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, ale coś czuję, że jeśli ten podział brać za fakt, to po lekturze „Kociej szajki” Agaty Romaniuk z ilustracjami Malwiny Hajduk z Wydawnictwa Agora dla dzieci szala przechyli się na korzyść kociarzy. Ich liczba może wzrosnąć niebywale.
Od lat kryminały w Polsce cieszą się niesłabnącą popularnością. Wcale nie musimy szukać na obcojęzycznym poletku. Wystarczy sięgnąć na regał z Chmielarzem, Puzyńską czy Guzowską. Do panteonu gwiazd prozy gatunkowej należy dopisać Agatę Romaniuk, która stworzyła niezwykle wiarygodny (sic!) świat, w którym ludzie i koty rozwiązują zagadkę rodem z najlepszych seriali na Netfliksie. I nie ma w tym za grosz przesady. Jest tu wszystko, co lubimy. Komisarz z wąsem, który dosiada starego roweru, żeby dotrzeć na miejsce przestępstw; rudowłosa aspirantka ze stopami gargantuicznych rozmiarów, co czyni z niej najszybszą chodziarkę w mieści, w dodatku jeżdżącą na hulajnodze; krąg podejrzanych, z których potencjalnie każdy ma coś na sumieniu; wielką politykę w tle, bo sprawa – a jakże – dotyczy Ratusza i przyjęć na wyższym szczeblu, a do tego futrzasty zestaw kocurów, z których jeden ma niespełnione policyjne ambicje, drugi boi się miotły (tfu! ma uczulenie na miotły), trzecia maluje pazurki na kolor malin (nikt nie powiedział, że na służbie nie można być zadbanym). Po prostu ferajna idealna. Ferajna w liczbie sześciu kotów, które świetnie znają realia ulicy.
Kiedy z lubianego przez mieszkańców Cieszyna sklepu znikają wszystkie śledzie (w tym te przeznaczone na fetę u burmistrza), a jedyne, co służby mundurowe znajdują na miejscu to stłuczona witryna (nie można zebrać odcisków palców!) wszyscy stają przed zagadką niemal nie do rozwiązania. Załamana właścicielka sklepu, pani Macurowa, ubolewa niemiłosiernie, bo też sprawa odbija się na wieloletniej współpracy z miastem i jego włodarzem. Dozorczyni Piwkula, która ma brzydki zwyczaj przepędzania kotów miotłą, jest zawsze skwaszona, więc trudno stwierdzić, co o tym wszystkim myśli. Dostawca Ochabek, który narzeka na smród w swoim samochodzie… może to on? Dla Ludwika Psoty i Walerki Koczy (policjantów) wydaje się to być nie lada wyzwanie. Trzeba poprosić o pomoc tych, którzy mogą wiedzieć więcej – Kocią Szajkę.
Rozpoczyna się śledztwo pełne zwrotów akcji, napięcia towarzyszącego przesłuchiwaniu świadków, weryfikowanie alibi (tak, dowiecie się czym jest alibi) i spora ilość notatek wykonywanych w trakcie przeprowadzania czynności. Koci śledczy powoli eliminują podejrzanych, przeczesują cieszyńskie ulice w poszukiwaniu kolejnych poszlak i tropów, przesłuchują świadków. Kto by pomyślał, że nieco ślepawa suczka wylegująca się nieopodal miejsca zbrodni naprowadzi ich na trop, który okaże się przełomem w śledztwie? Czy to doprowadzi sprawę do wielkiego finału?
Trzeba przyznać, że Romaniuk niezwykle sprawnie i z klasą prowadzi opowieść, tu i ówdzie bawiąc, ucząc, a nawet przemycając pozornie nic nie znaczące lekcje. Język śląski czy gwara cieszyńska, która od razu tłumaczona jest przez posługującą się nią wzburzoną kotkę; pokazanie, że czytanie komiksów czy szermierka mogą być najlepszym wyborem na spędzenie sobotniego popołudnia; księgarnia (dobrze wszystkim znana „Kornel i przyjaciele”) – odczarowana, pokazana jako miejsce spotkań, pełne ciast, mleka dla kotów i otwartości na wszystkich (koty czytają ocierając się o grzbiety, wiedzieliście, prawda?); kilka wskazówek, które pomogą Wam się przemieszczać po Cieszynie i jak najbardziej prawdziwe nazwy ulic oraz Studnia Trzech Braci, której interesującą historię możecie poznać np. odwiedzając stronę miasta Cieszyn. Wciągająca historia z pazurem, która mimo prostoty urzeka i porywa. Przeczytałam jednym tchem i spokojnie mogłabym ją przeczytać jeszcze kilkanaście razy na dobranoc dzieciakom cztero-, pięcio- czy sześcioletnim. Te starsze przeczytają same. Fajna czcionka, strony, które również nie pozwalają się nudzić, bo i ich kolor się zmienia i liter, które czytamy. Znalazłam literówkę, ale w ogóle mnie to nie martwi. Cała reszta jest super. No dobrze, żeby być całkowicie szczerą, to jednak nazywanie zbrodnią kradzieży śledzi mnie zdenerwowało. Wiem, że to książka dla dzieci, ale skoro Romaniuk sprawiła, że cała grupa ludzkich i kocich śledczych była prawdziwymi profesjonalistami, to niech przyjadą na miejsce przestępstwa. Nie zbrodni. Niech to określenie od dziecka kojarzy się z czymś naprawdę paskudnym.*
Ilustracje Malwiny Hajduk są po prostu świetne. Nadają książce nowoczesny, intrygujący sznyt. Proste w formie, przywołują na myśl dzieła plakacistów (ilustratorka jest też twórczynią plakatów). Każda strona ożywa za sprawą obrazów, które wyszły spod jej ręki. Minimalistyczne, płaskie twory, w których widoczna jest zaburzona perspektywa, niemożliwe wygięcia kończyn czy mnogość faktur sprawiają, że całość jest niezwykle intrygująca i smaczna. W plakatowym stylu Hajduk odnalazłam zarówno komercyjność, jak i bardzo przemyślaną sztukę wysokich lotów. Zgaszone, a jednak żywe kolory, doskonale wpisujące się w konwencję portrety. Z miejsca stałam się ogromną fanką jej prac.
Czy znacie teledysk do piosenki Dawida Podsiadło „Trofea”? Historia opowiedziana w teledysku przenika tę stworzoną przez Romaniuk i Hajduk. Nawet małomiasteczkowość się zgadza. Zwróćcie na to uwagę. Jestem ciekawa czy wasze myśli też powędrują w tamtym kierunku.
Z czystym sumieniem mogę wam polecić tę książkę. Jestem pewna, że na jednym czytaniu z dzieciakami się nie skończy, a te bardziej oporne na literaturę mogą się wciągnąć.
- zbrodnia – terminem tym określa się przestępstwa, które podlegają karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata. Ich specyfika polega m.in. na tym, że są wyjątkowo potępiane przez społeczeństwo. Wśród nich znajdziemy np. ludobójstwo, handel ludźmi, gwałt z udziałem osoby trzeciej na osobie poniżej 15 roku życia.