Wiktor

„Wiktor uwielbia polować.

Od lat marzył o ustrzeleniu geparda

i dzisiaj wreszcie mu się to udało.

Myśliwy jest dumny ze swej nowej,

wspaniałej zdobyczy.” (fragment książki Wiktor)

Wydawnictwo Format znów rozkłada na łopatki. (to mógłby być niezwykle clickbaitowy nagłówek w brukowej prasie, gdyby nie to, że o książkach raczej nie piszą brukowce)

Trudno dyskutować z tym, że wydawnictwo oddaje w ręce polskich czytelników książki różnorodne, niezwykle ciekawe, poruszające przeróżne tematy, ale przede wszystkim piękne i wymagające nieco więcej czasu i refleksji. I znów – wydawać by się mogło, że temat polowań to nie temat dla dzieci (choć myśliwi, jak wiemy, mieli inne zdanie). Kiedyś myślistwo czy łowiectwo było naturalnym elementem życia, potem zajęciem dla uprzywilejowanej warstwy społeczeństwa, które mogło polować we własnych lasach. Był to element nie tylko spełniania zachcianek związanych ze zdobyciem trofeum, ale też kulturowy. Czasy się zmieniły, a polowania przybrały inny, mniej spektakularny wygląd, a ich cel pozostaje dla wielu niezrozumiały. Nie wdając się w dyskusję o kłusownictwie (może warto sięgnąć po Berdo Anny Cieślar) czy przenoszenie emocji polowania do domu (Prawdziwe życie Adeline Dieudonné) sprawdźmy, co młodemu czytelnikowi proponuje duet, zarówno w pracy, jak i w domu, Jacques & Lise.

W historię wprowadza nas tekst, który możecie przeczytać na początku tekstu. Wiktor spełnia swoje marzenie. Upolował geparda. Skóra zwierzęcia spoczywa pod ciężarem ciała zadowolonego zdobywcy. Inne elementy wystroju sugerują, że nasz bohater przygotowywał się na przybycie trofeum: wszystko jest podporządkowane niemal obsesyjnej chęci posiadania geparda… a raczej tego, co z niego zostało. Mimo pięknych rozkładówek, które czerpią ze stylu vintage garściami, ciepła kolorów jednoznacznie krążących wokół afrykańskich korzeni zwierzęcia (choć być może jest w nich też niewidoczna dla mnie Azja) obrazy są bolesne i sugestywne. Gepard zdaje się płakać… czy nad swym losem? Czy w śmiertelnej już tęsknocie za stadem?

O dziwo, Wiktora nie prześladują senne mary, które wracają do chwil pozbawienia życia zwierzęcia. Nie nawiedza go też duch geparda, którego skóra ozdabia teraz jego salon. Wiktor śni o tym, co pozostało żywe. Belgijski duet Lise Braekers i Jacques Maes fantastycznie grają na wyobraźni i emocjach tworząc motyw snu w śnie (niemożliwym jest nie powrócić do filmu Incepcja Christophera Nolana, którego jeśli nie widzieliście, to koniecznie nadrabiajcie). Przerażony smutkiem stada, które utraciło przyjaciela szyje ze skóry martwego geparda przebranie dla siebie. Tak ubrany/przebrany wkrada się w łaski gepardziej rodziny, a ta uczy go czym są braterstwo, przyjaźń, obrona i dbanie o siebie. Jak w rodzinie, którą znamy – w ludzkiej rodzinie. A może nawet te podstawowe, zwierzęce instynkty zdają się być mniej wyrachowane niż ludzkie? Czystsze, bardziej ufne, a tym samym piękniejsze i bardziej działające na Wiktora? Sielanka, którą przeżywa myśliwy w stadzie nie może jednak trwać wiecznie. Wielka mistyfikacja zostaje odkryta za sprawą rozprucia się kostiumu. Zdemaskowany przebieraniec jest skazany na gniew oszukanych gepardów i już, już ma żegnać się ze swoim życiem, kiedy przychodzi wybawienie w postaci… przebudzenia.

Pada tu najbardziej znamienne zdanie w całej książce:

„Wiktor już nie poluje na gepardy.”

jednak czy to oznacza, że przestał być myśliwym? Czy pod „gepardami” chowają się wszystkie zwierzęta? Czy zatem dylematy moralne Wiktora, jego strach i żal były tak naprawdę prawdziwe, a może były tylko lękiem, a wiadomo, że ze strachu robimy różne rzeczy. Strach jednak nie zmienia człowieka na zawsze, prawda?

Wizualnie picturebook Wiktor jest doskonały. I mówię to z pełnym przekonaniem. Oszczędny w kolorystyce: bawi się pomarańczem, czerwienią, żółcią i zielenią. Czarne czy intensywnie krwiste elementy wykorzystane są do nadania elementu trwogi, przerażenia. Wizualnie nie jest to najłatwiejsza lektura. Pewna symbolika i gra na stereotypach wymaga przewodnika – w postaci rodzica – do dopowiedzenia historii. Zwłaszcza najmłodsi czytelnicy będą potrzebowali wskazówki. Wysoce empatyczne dzieci mogą zapłakać. Tutaj nie mam wątpliwości, że sugestywność ilustracji nie pozostawi dzieci obojętnymi. Uważam, że ta książka ma wartość edukacyjną nie do przecenienia – wymaga jednak doprecyzowania i dodatkowego kontekstu. Zderza się tu bowiem piękna, a nawet zabawna momentami zabawa ilustracją i prosty tekst z niezwykłymi dylematami i pytaniami o zabójstwo, skórowanie, zabieranie do domu fragmentów martwego zwierzęcia, traktowania zwłok jako elementu, który bywa chwalony i podziwiany. Warto też przy takiej lekturze opowiedzieć o gatunkach zagrożonych, o tym, ile teraz wiemy o gepardach, o tym, dlaczego tak ważne jest zachowanie równowagi i jak karygodne jest po prostu: morderstwo. Ze starszymi dziećmi można też porozmawiać o granicach posiadania pasji i o tym czy każde marzenie powinno zostać zrealizowane.

Wiktor – bez względu na nasz stosunek do tematu i uzasadniony lęk, który ten temat może wywoływać – jest jedną z piękniejszych książek, które pojawiły się w ostatnim czasie na polskim rynku. Takimi wydawnictwami chcę się otaczać i takie książki chcę pokazywać dziecku. Być może nie znalazłabym pretekstu do rozmowy o zabijaniu zwierząt dla przyjemności. Teraz nie mam wyjścia – drzwi zostały otwarte, a ja posiłkuję się zwykłą wrażliwością i pięknem świata, które opowiada Krystyna Czubówna. Ta książka da Wam wiele emocji, niekoniecznie dobrych. Jednak takie bogactwo jest dla mnie najważniejsze. Bogactwo różnorodnych przeżyć.