Złe kobiety | Maria Hesse

Doskonale znana polskim czytelniczkom i czytelnikom Maria Hesse – hiszpańska ilustratorka mieszkająca w Sewilli, nagrodzona m.in. Cosmopolitan Influencer Award w kategorii Sztuka (2021), autorka bestsellerowego albumu Frida Kahlo. Biografia oraz książek Bowie. Biografia, Marilyn. Biografia oraz Przyjemność, powraca z tytułem Złe kobiety. To osobisty tekst, który – jak mi się zdaje – można zakwalifikować jako esej, skierowany do młodych czytelniczek i czytelników – opowiadający o kobietach, które w historii nie miały dobrego PR, przeciwnie – zakwalifikowano je jako wichrzycielki, demoniczne kobiety, wiedźmy, wariatki. Złe kobiety.

Przez lata, żeby być fajną dziewczyną, trzeba było mieć grupę męskich przyjaciół. – pisze w Podziękowaniach artystka. Często słyszało się: „Świetna dziewczyna, zupełnie jak chłopak”, nawet z ust koleżanek: „Lepiej dogaduję się z chłopakami”, „Przyjaźń z chłopakami jest lepsza, nie ma między nami rywalizacji”. Takie myślenie wydaje się logiczne. Z jednej strony wszystkie opowieści dotyczyły zazdrosnych kobiet i przedstawiały nas jako wrogie sobie nawzajem, a z drugiej – sprawiały, że nieświadomie widziałyśmy się jako bliższe postaciom męskim, które nas otaczały, i wśród nich szukałyśmy wzorów do naśladowania, choć nasza rzeczywistość różniła się od tej, która była ich udziałem.

 

 

Choć rozumiem, co Hesse chce nam powiedzieć i na co zwrócić uwagę, pozwolę sobie na małą polemikę. Wydaje mi się bowiem, że dążenie do zbliżenia się do chłopców czy mężczyzn nie tyle wynikało z gloryfikowania ich postaw czy sposobu zachowania, co udowadnianiu sobie atrakcyjności. Będąc bliżej chłopców i młodych mężczyzn, przynajmniej w okresie formacyjnym, ma się wrażenie, że wywołujemy zazdrość w koleżankach, a obecność wśród adorujących mężczyzn pozycjonuje nas na najwyższym szczeblu hierarchii społecznej. Choć podaję inny argument, to finalnie dochodzę do tych samych wniosków – niebezpiecznej szufladki, którą kiedyś skonstruowaliśmy dla określenia ról społecznych i nabijania sobie punktów (we wciąż doskonale się mającym) rankingu nie tylko popularności, ale też umiejętności grania w patriarchalną grę. Te z nas, kobiet – tak fikcyjnych, jak prawdziwych – które wymykały się ogólnej klasyfikacji – pragnących więcej, bardziej świadomych, inteligentnych, skupionych na własnym rozwoju, podejmujących kontrowersyjne decyzje, przełamujących schematy – podkreślmy, patriarchalnego świata – byłyśmy skazywane na etykietowanie i ostracyzm.

Złe kobiety rozpoczynają się od przypomnienia baśni i bajek, w których kobiety były przedstawiane jako piękne i posłuszne. Już pierwsza z przywołanych historii – Śpiąca królewna – wydobywa na świat pożądane u dziewczynek, dziewcząt, kobiet cechy. Wiemy przecież, jakie podarki otrzymało od dobrych wróżek niemowlę. Nawet jeśli ciekawość – jak przedstawia Hesse – zaprowadziła dziewczynkę do pokoju z wrzecionem, to i tak została pozbawiona dalszej mocy sprawczej: miała czekać na wyswobodzenie z rąk księcia: dzielnego, walecznego, odważnego, który to złożywszy na jej ustach pocałunek po prostu ją posiądzie. Autorka przypomina też Gimbattistę Basilego. W jego wersji tej historii śpiąca dziewczyna zostaje zgwałcona, a w konsekwencji czynu rodzi Słońce i Księżyc. Czy buntuje się przed związkiem z gwałcicielem? Nie. „Oczywiście Talia się na niego nie gniewa i zgadza się na idylliczny romans z człowiekiem, który ją zgwałcił i który poza tym, jak się okazuje, ma żonę”.

Naszym celem było zdobycie miłości księcia, a jeśli trzeba było do tego być dobrą dziewczynką, taką się było, nie żadną bohaterką. Bo w tego rodzaju baśniach, jak z czasem zdałyśmy sobie sprawę, prawdziwymi bohaterkami są inne kobiety: te, które nie myślą o miłości, ani nie siedzą z założonymi rękami, a już na pewno nie śpią, czekając na mężczyznę, który je uratuje. Kierują swoim życiem, podczas gdy historie o królewnach miały nas przekonać, że to nie jest właściwe.

 

 

Interesującym wątkiem jest wprowadzenie macoch, jako ekwiwalentu złych matek.

(…) bracia Grimm zastąpili złe matki perfidnymi macochami. Stały się one kozłami ofiarnymi, obrazem tego wszystkiego, czego się spodziewano po kobietach i matkach. Macochy Kopciuszka, Jasia i Małgosi, Roszpunki czy Śpiącej Królewny stanowią tego wyraziste przykłady.

Skonsultowałam informacje dotyczące: Jasia i Małgosi, zmiany z matki na macochę w grimmowskich tekstach oraz informację, jakoby Królewna Śnieżka była historią bazującą na hrabinie Małgorzacie von Waldeck, żyjącej w pierwszej połowie XVI wieku. Prof. Eliza Pieciul-Karmińska, autorka wyboru i przekładu opublikowanego niedawno zbioru Nieznane baśnie braci Grimm (książka jest przeznaczona dla czytelniczek i czytelników powyżej 18 r.ż.) wskazuje, że:

W książce jest błąd, jeśli chodzi o „Jasia i Małgosię” – w żadnej wersji Grimmów kobieta wyprowadzająca dzieci do lasu i zła wiedźma w chlebowym domku nie są tożsame (tak chyba sugerował w swoich psychoanalitycznych wizjach Bettelheim), ale to oczywiście taki filologiczny drobiazg. A Grimmowie podobno z powodów biograficznych wprowadzili macochę, bo między II a III wydaniem zmarła ich ukochana matka i wzdragali się potem przed obrazem złej matki. Ale to też są przypuszczenia biografów. (…) Ta opowieść o von Waldeck też jest mało wiarygodna. W każdym razie w Niemczech nie ma żadnego znaczenia poza turystycznym (jako lokalna legenda).

 

 

Jestem zobowiązana pani prof. Pieciul-Karmińskiej, że zgodziła się na zawarcie jej odniesień w moim tekście. Nie korzystam z jej wypowiedzi, aby zdyskredytować tekst Hesse, który uważam za znaczący oraz wspierający młode kobiety, które wciąż muszą walczyć o prawo do bycia sobą, jednak aby wskazać, jak wiele niuansów pojawia się w odniesieniu do dobrze znanych historii, kiedy przyjrzymy się im z naukowego punktu widzenia, a nie potraktujemy jedynie, jako zbiór historii opowiadanych lub tworzonych w różnych – bardzo przecież odmiennych od naszych, choć może nie tak bardzo (?) – czasach. Namawiam zatem do traktowania Złych kobiet, jako interpretacji przeróżnych tekstów kultury przez autorkę – kobietę. Zakładam, że materiały, które zgromadziła w celu przygotowania tej książki zostały skompletowane przy zachowaniu jej najlepszych praktyk i z należytą starannością.

Hesse wskazuje wszelkie przełomy, ale i utrwalone stereotypy również w świecie filmu, co uważam za wyjątkowo istotne, choćby ze względu na siłę rażenia srebrnego ekranu. Choć historia tego medium jest krótka – zdaje się, że nic nie może się równać z siłą jego oddziaływania. Bardzo podoba mi się analiza postaci komiksowej – Wonder Woman – która, chociaż hiperseksualizowana, jak pisze Hesse – jest wyposażona w pewne cechy, które „pozwalają żywić nadzieję na inne podejście do tej bohaterki. (…) Charakteryzuje ją spore poczucie sprawiedliwości. Ta silna kobieta już na początku swoich przygód w uniwersum DC Comics stawia sprawę jasno i zmienia bieg rzeczy – kiedy ratuje kapitana Steve’a Trevora”.

 

 

Hesse przypomina i przywołuje wiele kobiet: Yoko Ono, Coco Chanel, Monikę Lewinsky czy Britney Spears. Analizując zmiany, które wprowadzały lub zapoczątkowywały wybrane bohaterki, Hesse sięga po japońską sufrażystkę Komako Kimurę, która w 1917 roku pojechała do Nowego Jorku, aby „zebrać fundusze na na walkę o prawo głosu dla kobiet w Japonii. Jej spacer w kimonie po Piątej Alei, podczas którego domagała się możliwości brania udziału w wyborach, przeraził krytyków tych żądań na całym świecie. Najczęściej oskarżali oni feministki o to, że oszalały. próbowano zdyskredytować ruch, przedstawiając sufrażystki w niepochlebny sposób w prasie. <<Nie trzeba być przeciwnikiem prawa głosu dla kobiet, żeby zdać sobie sprawę, że najbardziej brutalne członkinie ruchu cierpią na histerię>> – głosił w 1908 roku chyba najbardziej słynny nagłówek <<London Times>>”. Już ten krótki fragment książki Hesse pokazuje, że walka o prawa kobiet, ale też – co leży u podstaw książki Złe kobiety – bycie kobietą, to nie tylko wymysł mieszkanek europejskich krajów czy USA, to globalny problem i światowa potrzeba mieszkanek do bycia słyszanymi, bycia decydentkami i pełnoprawnymi uczestniczkami życia politycznego i społecznego.

W moim odczuciu Złe kobiety to idealna książka wprowadzająca nie tylko do historii (herstorii), ale również tekst, który pokazuje w jak wielu życiach kobiet możemy się przejrzeć, z jak wieloma utożsamić i w jak wielu możemy znaleźć energię do walki o siebie zarówno w mikro, jak i makro skali.

To z czym osobiście dyskutuję, a pojawia się w książce Hesse, to pojęcie siostrzeństwa, rozumianego tu jako podstawę „nowego świata”. Bliższa jest mi postawa Audre Lorde, której fascynujące Dzienniki raka zostały opublikowane przez Wydawnictwo Fame Art. Lorde nie namawia do ślepego podążania za ideą siostrzeństwa, wszak bycie kobietami nie sprawia, że jesteśmy takie same. Każdy człowiek jest sumą nie tylko osobistych przeżyć i doświadczeń, ale nosi na sobie ciężar kultury, historii, wychowania, mniejszości, do której należy. To dzięki niej nieustannie wracam do myśli, w której siostrzeństwo jest dla mnie wyjątkowym wyzwaniem, nie tylko przez wzgląd na patriarchalny porządek, w którym większość z nas się wychowała i wzrastała, ale również naukę przebijania baniek, do których należę (należymy); stoję również na stanowisku, że akceptacja w przypadku idei siostrzeństwa, to fakt przyjęcia różnorodności, jak wskazuje definicja akceptacji właśnie, a nie mówienie o zrozumieniu i chęci przyjęcia wszelkich doświadczeń kobiet, jako wspólne i tożsame z naszą empirią.

 

 

Maria Hesse zdaje się tworzyć podwaliny do poznawania wielkich myślicielek tego świata. Podaje narzędzia do dalszych, samodzielnych poszukiwań, poddaje w wątpliwość puenty i morały znanych historii; dekonstruuje popkulturowe opowieści i obrazy, wreszcie – prowokuje do rzucenia światła na kontrowersyjne wybory kobiet pod innym kątem.

Nasza walka trwa jeszcze na wielu frontach i nie zamierzamy jej porzucać. Wiemy już, że nie warto się bać przekraczania kapryśnych granic wyznaczonych przez innych. Wiemy, że te, które dokonały przełomów w poszukiwaniu innych horyzontów, nie były szalone czy perfidne ani nie stanowiły złego przykładu. Jeśli już, to były kobietami odważnymi.

___

„Złe kobiety” Maria Hesse, z hiszpańskiego przełożyła Katarzyna Sosnowska, Wydawnictwo Młody Book