Podsumowując, nie napisałam tej książki, aby zmienić wasze zdanie o tych robakach, czy poszerzyć waszą wiedzę na ich temat, ale raczej po to, byście się zastanowili, ile naprawdę o nich wiecie, ponieważ jeśli chodzi o dżdżownice, tylko jednego możemy być pewni: wbrew powszechnemu przekonaniu nie są gąsienicami. (ze wstępu do książki „Pokręcone życie dżdżownicy” Noemi Voli, Wydawnictwo Debit)
Tajemnica
Zdradzę wam pewną tajemnicę. O tej książce – „Pokręcone życie dżdżownicy” – słyszałam już od jednej z pracownic Wydawnictwa Debit dawno, dawno temu. Polskie wydanie książki było wtedy pieśnią przyszłości. Agata mówiła o niej z takim przejęciem i wyczekiwaniem, że trudno było nie ulec zachwytowi już wtedy (a nie miałam bladego pojęcia o czym mówi!). Od czasu do czasu przypominałam sobie tę rozmowę, ale ostatnio zupełnie zapomniałam, że czekam na jakąś książkę dla dzieci o dżdżownicach. Teraz mam i książkę, i zachwyt Agaty. Jest to rzecz niezwykła, nie do sprecyzowania. Roboczo napisałam o niej: przyrodniczo-filozoficzny horror z elementami klasycznej młodzieżówki. Trudno mi będzie się z tego wycofać. Nawet nie chcę.
Super-metafora
Gdybym rozłożyła tę wyjątkowo skomplikowaną „nazwę” na czynniki pierwsze musiałabym się najpierw wytłumaczyć z określenia „przyrodniczy”. Jest to najprostsza składowa. Same dżdżownice należą do świata natury, przyrody. W książce autorka opowiada o ich budowie, różnicach w kolorystyce i długości. Niezwykle szczegółowo przedstawia wygląd dżdżownic – nie stroniąc od opisów fryzur oraz „ubrań”. Fascynujące są również przeróżne środowiska, w których mieszkają dżdżownice: i tak możemy zachwycać się dżdżownicami zamieszkującymi góry, które zostały zilustrowane przez autorkę w tradycyjnych strojach ludowych. Nieco bardziej roznegliżowane, według ilustracji autorki, są przedstawicielki dżdżownic zamieszkujących wilgotne dżungle. Z książki dowiadujemy się również co nieco o rodzinie dżdżownic (ale nie robi to na nas większego wrażenia) oraz zaczynamy rozumieć w czym nasze robaki nie są dobre. To nieco smutne, jednak wierzymy Noemi Voli, gdyż jest nie tylko autorką, ale i niestrudzoną obserwatorką świata robali. Jednak największa lekcja płynąca z części przyrodniczej jest taka: dżdżownice to nie gąsienice. I mam nadzieję, że zapamiętacie ją na zawsze.
Filozofia
Czy ta książka jest filozoficzna? Dla mnie jest. Otóż nie mogę pozbyć się wrażenia, że wariant „filozoficzny”, to również wariant srogiej metafory. Metafory piętrzącej się, metafory… super-metafory! Zupełnie poważnie: uważam, że te dżdżownice, to tak naprawdę próba charakterystyki ludzi. Ludzi, którzy mogą być przydatni lub nieprzydatni w ogóle (choć przydatni, tylko my nie musimy wiedzieć dlaczego). Dżdżownice, to metafora człowieka, który zamieszkuje przeróżne terytoria, ubiera się równie przeróżnie jak różne ma figury i kolory włosów. W dodatku autorka zadaje nam naprawdę trudne pytania (z którymi nie potrafią sobie poradzić ani ludzie, ani dżdżownice).
I niby autorka pisze o bliźniakach, takich ogon-głowa – że wszystko robią razem, a potem się je przecina i w zasadzie to nie wiadomo czy dżdżownica jest nadal sobą, czy jest cała, czy jest jej pół, czy druga część o niej pamięta, czy może zupełnie się odseparowała i właśnie bawi się na jakiejś imprezie na, powiedzmy, Ibizie. I myślcie co chcecie, ale ja znów widzę tu metaforę dzieciństwa, kiedy bezpieczni i w cieplarnianych warunkach żyjemy sobie przygotowywani do życia na własną rękę. Przeważnie jednak nie jesteśmy na to życie przygotowani i kiedy już musimy radzić sobie bez pysznych śniadań i obiadków szykowanych przez mamę albo babcię, wakacji, za które nie musimy płacić i miliona innych rzeczy, które po prostu ktoś za nas robi, to wtedy faktycznie możemy się czuć, jakby nas nie było (przynajmniej w części). W dodatku sama myśl o burzy, która potrafi wszystko zniszczyć jest przerażająca. Sugeruję, żebyście bardzo dokładnie obejrzeli tablice informacyjne, które przygotowała dla was autorka książki – być może uda wam się uniknąć tragedii… (albo zapytajcie rodziców, co robić w czasie burzy – może to bezpieczniejsze rozwiązanie).
Horror
I tu możemy przejść do horroru, choć sporo jeszcze filozofii znajdziecie w Pokręconym życiu dżdżownicy. Wyobraźcie sobie, że jakimś sposobem dzielicie z kimś ciało (potraktujcie to jednak tylko na poziomie wyobraźni, nie wizualizujcie sobie siebie, jako bliźniacy syjamscy…). No więc, wyobraźcie sobie, że macie z kimś wspólne ciało. Podczas jakiejś burzy, która wyglądała niegroźnie, ale zrobiła się wielka, straszna, mroczna i (wpisz cokolwiek, co będzie przerażające). Piorun uderza właśnie w twoje ciało i już na zawsze pozostajesz sam, choć tracisz pamięć, więc nie jesteś tego do końca pewny. Dręczą cię koszmary, widzisz, że twoje ciało należy też do kogoś innego, ale nie poznajesz go. NIE ZNASZ TEJ DŻDŻOWNICY! Nie wiesz, co robić.
Tak naprawdę to książka dla dzieci, więc wszystko jest kolorowe i podane znacznie mniej drastycznie, aniżeli ja to opisuję, ale przyznacie, że pokusa jest ogromna. I jaki potencjał filmowy!
Literatura YA
Kolejna metafora, to poszukiwanie siebie. Uczenie się bycia samemu i przygotowywanie się do tej samotniczej dorosłej drogi. Czas dojrzewania. Najtrudniejszy, najdziwniejszy i zdaje się – mocno przereklamowany. Kiedy zobaczycie scenę poszukiwania nowego ogona dla naszej przepołowionej dżdżownicy sami zrozumiecie o czym piszę. I tu pięknie przechodzimy do młodzieżówki. Pewne zmiany, które zachodzą w nas w okresie dorastania są nie tylko fizyczne (po dżdżownicy trudno stwierdzić), ale dzieją się w naszej głowie. Trochę nie wiemy kim jesteśmy, z czym mamy się mierzyć i czy w ogóle z czymś musimy. Zmieniamy sposób ubierania, mówienia. Zaczynamy poznawać inne niż dotychczas książki, muzykę. Czasem zmieniamy znajomych.
A czasem zdarza się, że wszystko jest nie tak i trzeba znaleźć sobie nowe, zupełnie nowe, miejsce do życia. A to też wcale nie jest łatwe.
Jak się sprawy potoczą, możemy tylko gdybać, ponieważ nie mam więcej notatek i spostrzeżeń o życiu, zwyczajach i zachowaniach dżdżownic, chociaż jeszcze sporo można o nich powiedzieć.
Wszystkie robaki na całym świecie, życzę wam, abyście na swojej drodze nie spotkały za dużo kretów, ryjówek, żab i wszelkiego rodzaju ptaków; noście kamizelki ratunkowe na wypadek ulewnych deszczów; nie próbujcie kamuflować się pośród roślin (ponieważ to nie działa) i uważajcie na pioruny.
Prawda jest taka, że możecie tę książkę czytać na kilka różnych sposobów, a tylko od was zależy jaki wybierzecie. Noemi Vola i jej Pokręcone życie dżdżownicy to pełna humoru opowieść o życiu i sensie istnienia, ale też zwykła historia dżdżownic, która może prowadzić nas do jednego wniosku: dżdżownice istnieją, a ty nic o nich nie wiesz. Zmień to!
Ilustracje
Bawcie się dobrze, zwłaszcza oglądając proste (jak dżdżownica) ilustracje pełne koloru i rozmaitych kresek. Weźcie do ręki flamaster i postawcie kilka linii – jest duża szansa, że efekty was zaskoczą. W prostocie części graficznej jest metoda. Ilustracje znakomicie dopełniają tekst, czasem „podbijają” humor, a w dodatku są (również pozornie) łatwe do powtórzenia. A przecież wszyscy, absolutnie wszyscy chcą być tak świetni jak profesjonaliści! Te ilustracje rozbawią największych przedszkolaków-ponuraków, a i szkolniakom nie będą przeszkadzać. 11-letnia czytelniczka, z którą mam przyjemność mieszkać, najbardziej reagowała na włosy u dżdżownic. Cóż, ważne że reagowała, prawda?
Warstwy
A na koniec zostawiam wam jeszcze jedną warstwę. Szukajcie jej!
Więc pewnego dnia dżdżownica postanawia stać się kamieniem, żeby nic więcej nie czuć. Doskonale wie, że to będzie trudne zadanie, ale jest przekonana, że podoła. Trzeba stać nieruchomo, skoncentrować się, nie czuć zimna, nie bać się, wierzyć, że kamienie są mocne, niezniszczalne, nigdy nie płaczą, nigdy nie chorują, nie łapią przeziębienia i, i, i…
___
Noemi Vola
tłumaczenie Justyna Kukian
Pokręcone życie dżdżownicy
Wydawnictwo Debit, Katowice 2022